Jaki był dla ciebie 2020 rok?
To był dla mnie rok cienia. Nie jest tajemnicą, że się rozwodzę. Nie
będę mówić o szczegółach, ale to trudne doświadczenie, z którym trzeba
się zmierzyć na różnych płaszczyznach, zwłaszcza gdy jest się rodzicem.
Kłopot polegał na tym, że czułam się samotna, mimo że miałam wsparcie
od przyjaciół i rodziny. Musiałam odnaleźć siebie. W marcu, ze względu
na pandemię, wróciłam z Londynu. Zamierzałam zostać w Polsce dwa
tygodnie, góra miesiąc, ale moje plany zweryfikowała rzeczywistość. Do
czerwca żyłam w mroku, było mi źle, nie dlatego, że sytuacja na świecie
się zmieniła. Wcześniej, gdy byłam w Londynie, dużo pracowałam, w
perspektywie miałam zagrać w filmie, co mnie bardzo cieszyło,
skończyłam szkołę, poznawałam nowych ludzi, a nagle zostałam sama.
Miałam dużo przemyśleń, musiałam przedefiniować życie i wybrać dla
siebie najlepszą drogę.
Jak sobie z tym poradziłaś?
Bardzo dużo biegałam. Codziennie minimum pięć kilometrów, zwykle
dziesięć. To był mój rytuał, który mnie oczyszczał fizycznie i
psychicznie. Biegałam, mimo że był lockdown; nie mogłam się
powstrzymać. Podjeżdżałam samochodem pod las, gdzie nie było żadnych
ludzi. Bez tego nie dałabym rady. Podczas biegania myślałam, jak
przejąć kontrolę nad swoim światem. Wiele razy płakałam, krzyczałam -
nie będę ukrywać. We wrześniu pomyślałam o wydaniu kalendarza
astrologicznego, bo czułam, że muszę zrobić coś, co będę mogła
nadzorować od początku do końca. To było wyzwanie, którego długo nie
miałam. Potrzebowałam czegoś takiego.
Interesujesz się astrologią?
Nie fanatycznie, nie planuję wszystkiego zgodnie z układem gwiazd, ale
się interesuję. Uważam, że można traktować tę wiedzę jako dobre,
skuteczne narzędzie w życiu. Mój kalendarz nie jest bliski
stereotypowemu horoskopowi, jest o archetypach, różnych aspektach
jakości, której mamy mniej lub więcej, w zależności od tego, kiedy się
urodziliśmy. Oczywiście jest szereg innych czynników, które na nas
wpływają, dobrze to wiem jako psycholog, ale gwiazdy mają znaczenie.
Miałam mało czasu, ale wydaliśmy go wspólnymi siłami, bo zaprosiłam do
współpracy astrolożkę Kasię Bartoszewicz i ilustratorkę Alicję Małek.
Całość złożyła w błyskawicznym tempie Kasia Rogowska. Bez dziewczyn to
by się nie udało. Musiałam założyć wydawnictwo, ponieważ nasz kalendarz
ma dużo treści i jest traktowany jak książka. Jestem dumna z tego
projektu. Cieszę się, że mogłam dać ludziom narzędzie, którego sama
potrzebuję, bo może im to pomóc w ciężkich czasach, gdy zostajemy sami
ze swoimi myślami.
Przy okazji wydania kalendarza postanowiłyśmy pomóc pani Justynie,
która pracowała w hospicjum, a ma niepełnosprawną córkę Ewę Radwańską,
podopieczną Fundacji Dzieciom „Zdążyć Z Pomocą” i też potrzebuje
wsparcia. Z każdego sprzedanego kalendarza przekazujemy jej złotówkę.
Może to niewiele, ale przy okazji o sytuacji pani Justyny dowiaduje się
wiele osób, którzy mogą jej pomóc.
Podsumowując, poprzedni rok był dla
ciebie przełomowy? Odrodziłaś się? Poznałaś? Przedefiniowałaś?
Myślę, że tak. Ten proces zaczął się wcześniej i niestety doprowadził
do tego, że rozstałam się z moim mężem. Zaczęłam analizować kim jestem,
czego potrzebuję. Zapalnikiem był moment, w którym zostałam mamą.
Franek wiele mi uzmysłowił. Zaczęłam zadawać sobie pytanie, kim chcę
być i co mogę mu dać. W 2020 nie było od tych myśli ucieczki i musiałam
wszystko ułożyć na nowo. Dużo mnie to kosztowało, ale teraz jest mi ze
sobą znacznie lepiej.
A co cię czeka w tym roku? Masz plany
aktorskie, wydawnicze?
Na pewno powstanie kalendarz Essence na 2022 rok; myślę że będzie
jeszcze lepszy. Dopiero zaczęłam działać na zupełnie nowym dla mnie
rynku wydawniczym, to wielkie doświadczenie i dużo się nauczyłam. Warto
go śledzić na Instagramie (@essence2021). Myślę o jeszcze jednym
konkretnym projekcie, który jest na razie w fazie planowania.
Oczywiście to będzie dodatek, ciekawa odskocznia w czasach, gdy dla
aktorów jest mniej pracy. Mogę się wyżyć, spełnić, zrealizować, ale
przede wszystkim skupiam się na aktorstwie.
A co w 2021 czeka twoją bohaterkę w
„Barwach szczęścia”? Nowy rok nie zaczął się dla niej dobrze.
Widzę między nami podobieństwa. Teraz widzowie oglądają odcinki, w
których Iwona rozstaje się z Markiem (Marcin Perchuć – przyp. aut).
Moja bohaterka bardzo chciała być kochana. Co prawda w związku, który
wyszedł z przypadku, nie do końca planowanym, ale co to zmienia?
Niestety z Markiem wiązało ją tylko dziecko, to był jedyny czynnik
spajający. W dłuższej perspektywie to źle wpływa na wszystkich, rodzi
się frustracja. Ludzie wychodzą z założenia, że warto ze sobą być dla
dobra synka czy córeczki, niezależnie od okoliczności. A czy dziecko
może być szczęśliwe, jeśli jego rodzice szczęśliwi nie są? Dostaje dużo
wiadomości na Instagamie dotyczącego wątku mojej bohaterki. Ludzie
piszą, że to rujnowanie życia i psychiki Wioletki (Aurelia Żarnecka –
przyp. aut.). Nie zgadzam się z tym, rodzic nie jest niewolnikiem
macierzyństwa. Niektórzy myślą, że wychowywanie w pojedynkę to dramat.
Owszem, trudno być samotną matką, samotną osobą w określonym wieku, ale
życie jest jedno i to od nas zależy co z nim zrobimy; nie chcę być
bezradna.
Co czeka Iwonę w najbliższym czasie?
Po rozstaniu szybko weźmie się w garść, ustali szczegóły opieki nad
dzieckiem z Markiem; niby wie, czego chce, jest konkretna, ale to
pozory. Na pewno odchoruje tę zmianę; przed nią jeszcze dużo pracy. Jej
życie wywróci się do góry nogami, sama o tym dobrze wiem. Skupi się na
sobie, żeby zrozumieć, co się stało. Na pewno jej przykro, bo jest cały
czas odrzucana, nie ma szczęścia w miłości, której potrzebuje. Jest
przy tym konkretna i twardo stąpa po ziemi; nie interesują ją
półśrodki. Gdy widzi, że w związku się nie układa, odchodzi.
Czy będzie mogła liczyć na czyjeś
wsparcie?
Wiele osób otoczy ją opieką – rodzeństwo, Krystyna (Hanna Bieluszko –
przyp. aut.), Marek też będzie zachowywał się poprawnie. Myślę, że to
rozstanie wyjdzie jej na dobre, ale zanim wyjdzie na prostą musi
upłynąć sporo czasu. W jej życiu pojawią się nowi mężczyźni, jednak
póki co o żadnym z nich nie pomyśli w kontekście budowania relacji.
Skupi się na rodzinie, domu, dziecku i pracy; pojawią się pewne
problemy natury finansowej, z którymi będzie musiała się zmierzyć.
Będzie ciekawie.
No dobrze, ale jak połączyć pracę na
planie z twoją ponowną przeprowadzką do Londynu, o której przeczytałem
w prasie?
Zamierzam wrócić do Londynu jak najszybciej się da. Chciałabym w marcu,
ale zrobię to dopiero, gdy unormuje się sytuacja na świecie. Muszę mieć
choćby możliwość starania się o pracę, mój Franuś musi chodzić do
przedszkola, nie może być kłopotów z lataniem. Nie chcę odcinać się od
Polski, od rodziny, przyjaciół i mojej pracy tutaj; wszystko można ze
sobą pogodzić.
Rozmawiał:
Jakub Zajkowski