TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Na planie słucham serca - rozmowa z Divine Kitenge-Martyńską

Na planie słucham serca - rozmowa z Divine Kitenge-Martyńską Data publikacji: 2018-03-22

Cztery lata temu przyleciała do Polski na studia, ale związała się z naszym krajem na stałe. Wzięła ślub z wokalistą Tomaszem Martyńskim, niedługo zostanie mamą i rozpoczęła przygodę z aktorstwem na planie „Barw szczęścia”. Gra w serialu Carinę, córkę Stefana Górki!

Pochodzisz z Demokratycznej Republiki Konga, która leży w sercu Afryki. Dlaczego zdecydowałaś się przeprowadzić akurat do Polski?
Moja mama studiowała kiedyś w Polsce i się w niej zakochała. Mówiła, że to przyjazny, spokojny kraj. Gdy cztery lata temu zdaliśmy z moim rodzeństwem maturę, powiedziała, że nadszedł czas i możemy wyjechać do Polski na studia. Jestem jej za to bardzo wdzięczna; wysłanie mnie i mojego rodzeństwa do Europy, a potem utrzymywanie nas podczas studiów, wymagało od niej odwagi i kosztowało ją wiele wysiłku. Bardzo dużo pracowała, żeby sobie na to pozwolić.
 
Na jakim kierunku studiowałaś?
Skończyłam trzyletnie studia na wydziale administracji w Uniwersytecie Łódzkim; muszę jeszcze napisać pracę licencjacką. Zanim zaczęłam się uczyć, wzięłam udział w kursie przygotowawczym w studium języka polskiego również w Łodzi. Teraz mieszkam w Warszawie z moim mężem Tomkiem (Martyńskim – przyp. aut.), który jest wokalistą  soulowo-popowym znanym pod pseudonimem Thomas Martin. Poznaliśmy się w 2015 roku podczas wyborów Miss Egzotica (Divine zdobyła tytuł wicemiss – przyp. aut.). Tomek poszukiwał egzotycznej modelki do teledysku; tak się zaczęła nasza znajomość. Połączyła nas muzyka i taniec. Śpiewam od najmłodszych lat. Ludzie z moich stron mają poczucie rytmu we krwi. Tańczymy i śpiewamy przy każdej okazji, w kościołach, na ulicy, w domu – to część naszej tożsamości.
Prawdopodobnie niedługo odbędzie się premiera piosenki, którą śpiewam w duecie z mężem. Być może zajdzie się na nowej płycie Tomka, albo zostanie wydana oddzielnie, zobaczymy. Śpiewamy ją w języku suahili; to radosny, wesoły utwór.

A uczyłaś się aktorstwa?
Mam trochę doświadczeń, wiele razy występowałam przed kamerą. Zagrałam w kilku teledyskach mojego męża i w teledysku zespołu „Golden Life”, ale dopiero teraz, na planie „Barw szczęścia”,  uczę się prawdziwego aktorstwa.

W takim razie odziedziczyłaś odwagę po mamie. Wskoczyłaś na głęboką wodę - twoja bohaterka, Carina, jest bardzo ważną postacią w „Barwach szczęścia”!
Bardzo się cieszę, że mogę grać w tak popularnym serialu. Na początku się stresowałam, bo wszystko było dla mnie nowe, ale teraz czuję się na planie o wiele swobodniej. W kwestiach aktorskich pomaga mi mój mąż, który dwa lata występował w warszawskim Teatrze Rampa i ma na koncie epizody w wielu serialach. Bardzo podoba mi się aktorstwo, może zdecyduję się na studia w tym kierunku, żeby się rozwijać. Na razie na planie słucham serca i emocji.

Co jest dla ciebie najtrudniejsze w tej pracy?
Język polski, zdecydowanie. Pierwszego dnia na planie w jednym z dialogów musiałam powiedzieć: poproszę penne z kurczakiem w sosie beszamelowym. To było bardzo trudne. W  mojej ojczyźnie językiem urzędowym jest francuski, gdzie „h” jest nieme. Mam problem z wymawianiem słów, które zaczynają się na tę literę. Na przykład, gdy mówię herbata, wychodzi erbata i zawsze na planie jest z tego powodu wesoło (śmiech).
Przedwczoraj miałam najtrudniejszą scenę do zagrania od początku pracy na planie „Barw szczęścia”. Moja bohaterka, Carina, długo opowiadała Stefanowi (Krzysztof Kiersznowski – przyp. aut.) i Walerii (Ewa Ziętek – przyp. aut.) o swoim życiu. Na szczęście wszyscy są dla mnie mili i wyrozumiali. Jeśli czegoś zapomnę albo mam problem z jakimś słowem, nie denerwują się na mnie. Dzięki temu się nie stresuję i mogę z siebie więcej dać. Przechodzę przyśpieszony kurs aktorstwa i zaawansowanego języka polskiego. Uczę się wielu nowych słów, których nie używam na co dzień.

Opowiesz mi coś o swojej bohaterce?
Carina przyjechała do Polski z Francji, żeby odnaleźć swojego tatę, o istnieniu którego dowiedziała się, gdy skończyła osiemnaście lat. Odpowiedziała na ogłoszenie o pracę w Feel Good i została tam kelnerką.  Wkrótce też - dzięki Radkowi - odnajdzie ojca...

Którym jest Stefan...
Mama Cariny poznała go przed laty w Berlinie. Mieli romans, którego efektem była ciąża. Stefan o niej nie wiedział, nie miał pojęcia, że ma córkę. Trudno mu będzie w to uwierzyć, przyjmie tę informację do wiadomości dopiero, gdy moja bohaterka pokaże mu zdjęcie z tamtych lat i medal, który wtedy zdobył podczas olimpiady strażaków. Na początku naszym bohaterom będzie trudno odnaleźć się w tej sytuacji. Zbliży ich do siebie Waleria, która zachwyci się Cariną. Zobaczymy, co wydarzy się w kolejnych odcinkach.
 
Jesteś w zaawansowanej ciąży, niedługo zostaniesz mamą. Jak to wpłynie na twoją pracę na planie „Barw szczęścia”?
Pracuję na planie od października zeszłego roku, wiele odcinków z moim udziałem już powstało, więc moja nieobecność nie powinna być bardzo kłopotliwa. Tym bardziej, że po urodzeniu dziecka zamierzam jak najszybciej wrócić do pracy. Są plany, by mój synek zagrał ze mną w „Barwach szczęścia”.

Czy traktujesz Polskę jak swój drugi dom?
Czuję się w Polsce bardzo dobrze. Poznałam tutaj męża, niedługo urodzę dziecko i moje życie bardzo się zmieni. Pracuję, mogę się rozwijać. Wiele rzeczy mi się podoba. Bardzo polubiłam polską kuchnię – najbardziej smakują mi pierogi z mięsem, rosół, zupa pomidorowa i kotlety schabowe (śmiech).

Odwiedzasz czasami rodzinne strony?
Mieliśmy z Tomkiem plan, by wybrać się w lipcu do Kinszasy, mojego rodzinnego miasta, ale musimy przełożyć tę podróż. Nasz synek będzie miał niecałe trzy miesiące, taki wyjazd byłby zbyt ryzykowny. Polecimy do Afryki za jakiś czas i pewnie zorganizujemy tam drugi, typowo afrykański ślub.

Rozmawiał: Kuba Zajkowski

Bitwa more
Jan
Paweł