Jak
rozwinie się znajomość Roberta i Angeli? Czego po tym wątku mogą
spodziewać się fani „Barw szczęścia”?
Wbrew pozorom ta znajomość zaczęła się niewinnie. Robert Milewicz,
którego gram w serialu, początkowo nie miał żadnych prywatnych planów
związanych z Angelą (Helena Englert – przyp. aut.). Jednak gdy z
odcinka na odcinek jego uczennica zacznie darzyć go coraz
silniejszym uczuciem, emocje wezmą górę i straci głowę. Mój bohater
poszukuje poczucia bezpieczeństwa. Dużo podróżuje, nie ma swojego
miejsca na świecie i bliskiej osoby, z którą mógłby dzielić życie.
Angela trafi w jego czuły punkt.
Czy to miłość?
Długo się nad tym zastanawiałem. Dostaję kolejne scenariusze na
bieżąco, nie wiem, co wydarzy się w kolejnych odcinkach, ale od
początku chciałem, żeby Milewicz był darzony sympatią przez widzów.
Cały czas myślę o nim jako człowieku, który szczerze się zauroczył. On
się tej relacji podda i zaryzykuje złamanie zasad, które przyświecają
każdemu nauczycielowi. Pójdzie za impulsem i bardzo szybko zamieszka z
Angelą, co przyniesie wiele negatywnych konsekwencji. A czy to miłość?
Może próba jej znalezienia? Z biegiem odcinków jego nastawienie do
Angeli będzie się zmieniać. Zobaczymy, czy mimo różnic i barier, które
dzielą naszych bohaterów, będą ze sobą szczęśliwi.
Katastrofa wisi w powietrzu?
Mój bohater jest nauczycielem geografii, piastuje stanowisko zaufania
publicznego, wie że nie może wchodzić w bliskie relacje z uczniami, ale
życie pisze różne scenariusze. Będzie miał problemy w pracy, a bliscy
Angeli nie zaakceptują tego związku. Katastrofa może być finałem tej
znajomości, ale nie musi.
Czy ty też, tak jak twój serialowy
bohater, czerpiesz przyjemność z podróżowania?
Nie usiedziałbym w miejscu! Zjeździłem autostopem sporą część Europy.
Niedawno wróciłem z Gruzji, a w grudniu lecę do Kazachstanu, bądź
Kanady. Podróże zacząłem przed laty od poznawania Polski - uwielbiam
zwłaszcza Mazury, gdzie spędziłem sporo czasu. Mam patent żeglarski i
często pływałem po tamtejszych jeziorach.
Żeglowanie
to jedna z licznych umiejętności, które posiadasz. Trenowałeś sztuki
walki, tańczyłeś, potrafisz grać na perkusji i żonglować. Cały czas
poszukujesz nowych doznań?
Tata często mi powtarzał, że nie mogę powiedzieć, że czegoś nie lubię,
jeśli tego nie spróbuję. To bardzo prosta zasada, którą wziąłem sobie
do serca. Staram się być racjonalny w życiu, ale nie boję się
podejmować ryzyka i próbować. Doświadczanie mnie nakręca i pozwala się
rozwijać.
Moją mocną stroną jest ruch, mam dużą świadomość ciała. Bardzo długo
tańczyłem w formacji latynoamerykańskiej pod kierownictwem Piotra
Galińskiego. Ćwiczyłem improwizację ruchową, przez chwilę uprawiałem
akrobatykę, do której teraz wracam, żongluję flowerstickami i jeżdżę
konno.
Nie powiedziałeś ani słowa o
aktorstwie. Jakie ścieżki doprowadziły cię do tego zawodu?
Od najmłodszych lat jestem związany z planem filmowym, bo moi rodzice
pracują w tej branży. Pierwszą pracę w charakterze aktora dostałem w
2009 roku w filmie Macieja Ślesickiego „Trzy minuty. 21.37”. Zagrałem
wiejskiego chłopca; to była rola mówiona. Potem miałem mały epizod w
serialu „Przystań” i rolę w „Plebanii”. Jakoś się potoczyło i
pomyślałem - a może to właśnie zajęcie dla mnie?
Za myślami poszły czyny - zostałeś
aktorem.
Zrezygnowałem z tańca w liceum, potem sporo poszukiwałem, aż w końcu
zdecydowałem się na naukę w Warszawskiej Szkole Filmowej. Miałem tam
możliwość konfrontowania moich pomysłów z wykładowcami i przekonałem
się, że jeśli będę rzetelnie nad sobą pracował, dojdę tam, gdzie chcę,
a przynajmniej będę bliżej. To, czego doświadczyłem w szkole, pozwoliło
mi szczerze zakochać się w tym zawodzie. Obecnie moje życie kręci się
wokół aktorstwa, z czego jestem bardzo zadowolony.
Co, oprócz pracy na planie „Barw
szczęścia”, dzieje się w twoim życiu zawodowym?
Piszę scenariusze, myślę o własnych projektach i często pracuję w
różnym charakterze na planie filmowym. Ponadto jestem statystą ruchowym
w operze „Umarłe Miasto” Mariusza Trelińskiego. Tworzę element tła, ale
mam okazję współpracować z ambitnymi i utalentowanymi ludźmi. Dużo
zapału wkładam w dubbing, który sprawia mi mnóstwo radości. Jestem na
początku tej przygody, ale mam już na koncie mały sukces. Zostałem
zaproszony do obsady dźwiękowej polskiej wersji językowej
argentyńskiego serialu młodzieżowego - „Soy Luna”, w którym podkładam
głos Ramiro.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski