Czy coś pana drażni w Stefanie?
Nie podchodzę do tego w ten sposób. Serial, z natury rzeczy, nie
pokazuje wszystkich aspektów życia, a Stefan ma określone cechy.
Czasami drażnią mnie jedynie zagadnienia natury językowej. Scenariusze
tworzą różni ludzie, zdarza się że piszą kwestie dla Stefana, które –
moim zdaniem – do niego nie pasują. Mam wrażenie, że na siłę chcą go
odmłodzić. Dwa razy przez te dziesięć lat, odkąd pracuję na planie
serialu, udało mi się z tego powodu zdenerwować. Raz miałem powiedzieć
jakieś sformułowanie zapożyczone z języka angielskiego, z którym nie
mogłem sobie poradzić, i wpadłem w furię.
Nie jestem w stanie sobie tego w wyobrazić! Jest pan niespotykanie
spokojnym człowiekiem.
Nikt sobie tego nie wyobrażał. Kilka osób z ekipy, gdy zobaczyło mnie
wściekłego, wpadło w histeryczny śmiech. Zacząłem wygadywać makabryczne
rzeczy, dzwonić do producentów, scenarzystów, bo nie mogłem
wypowiedzieć tej kwestii, mimo że już mnie do tego przekonano. Czułem,
że brzmi sztucznie i jest nachalnie młodzieżowa. W końcu kolega
dźwiękowiec, który trzymał podczas nagrania tyczkę z mikrofonem, puścił
do mnie oczko, żebym dał spokój.
To była wyjątkowa sytuacja. Na planie „Barw szczęścia”, w porównaniu z
innymi produkcjami, atmosfera jest wręcz fenomenalna. Serial powstaje
wiele lat, a my niezmiennie darzymy się szacunkiem i sympatią; tworzymy
zgraną drużynę. Bardzo mi to odpowiada, bo nie nadaję się do napięć
międzyludzkich.
Chyba nikt się nie nadaje...
Są aktorzy, którzy wywołują napięcia, bo mają do zagrania nerwową
scenę. Potrafią kogoś opieprzyć bez powodu, specjalnie doprowadzić do
awantury, a potem powiedzieć: - dobrze, to teraz kręcimy! W ten sposób
się przygotowują; wydziałem to na własne oczy paręnaście lat temu. Bywa
i tak. Jeden z reżyserów na planie filmowym szczypał mnie, żebym na
zbliżeniu miał wymalowany ból na twarzy. Są ludzie, którym takie metody
nie przeszkadzają, ale ja się do nich nie zaliczam.
Co wydarzy się w życiu Stefana w nowym
sezonie serialu?
Nikt nie wie dlaczego, ale jego córce Kasi (Katarzyna Górka – przyp.
aut.) nie za bardzo układają się relacje z mężczyznami. Ciągle ma z
nimi jakieś problemy. W nowych odcinkach nie będzie mogła porozumieć
się z Łukaszem (Michał Rolnicki – przyp. aut.), a do tego dojdą kłopoty
finansowe. Straci firmę i ponownie pojedzie szukać szczęścia za
granicą. Z kolei Stefan zostanie zmuszony do sprzedaży domu i
przeniesienia się do mieszkania. Mój bohater będzie miał poważne
problemy; zobaczymy, jak sobie z nimi poradzi. Niedawno kręciliśmy nad
jeziorem scenę totalnej awantury Stefana i Łukasza. Było
nieprawdopodobnie zimno, a my spędziliśmy pięć godzin w plenerze.
Myślałem, że tego nie wytrzymam, to była makabra, ale jakoś przetrwałem.
Jest pan zadowolony, że przed
dziesięcioma laty przyjął pan propozycję Tadeusza Lampki?
Ostatnio gram mniej. Dla aktorów w moim wieku propozycji jest niewiele,
a dodatkowo jestem utożsamiany z serialem codziennym, co też sprawia,
że producenci rzadziej zwracają się do mnie z ofertami. Czasem tli się
we mnie myśli, żeby zrobić coś innego, zagrać w jakimś filmie, ale nie
narzekam. To była dobra decyzja, jestem zadowolony. „Barwy szczęścia”
wpisały się w moje życie.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski