TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Stefan o gołębim sercu - rozmowa z Krzysztofem Kiersznowskim

fot. Artrama Data publikacji: 2017-09-14

Długo grał głównie charakterystyczne role drugoplanowe – bandytów, cwaniaczków albo niedojdów. Jego życie zawodowe zmieniło się dziesięć lat temu, gdy dołączył do obsady „Barw szczęścia”. Stefan Górka, w którego się wciela, to wzór męża i ojca.

Czy dostaje pan propozycje matrymonialne w związku z rolą w „Barwach szczęścia”?
Dostaję dużo miłych listów i bardzo często, głównie poza Warszawą, spotykam się z sympatią kobiet w moim przedziale wiekowym. Stefan Górka, którego gram w „Barwach szczęścia”, porusza niewieście serca. Ta postać tak została wymyślona - od pierwszego odcinka jest wzorem męża i ojca.

Pamiętam okoliczności, w których dostałem tę rolę. To było rok albo dwa po premierze filmu „Statyści”, za który otrzymałem Orła i nagrodę podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych (w obu przypadkach za najlepszą męską rolę drugoplanową). Piłem w niedzielę kawę w słynnej kawiarni Karma na Placu Zbawiciela w Warszawie i spotkałem pana Tadeusza Lampkę. - O, bardzo dobrze, że pana widzę - zaczął i kontynuował mniej więcej w ten sposób. - Właśnie przystępujemy do produkcji nowego serialu, który w założeniu ma powstawać bardzo długo i chcemy powierzyć panu rolę. Obsadzają pana w rolach bandytów, niedojdów, kombinatorów, cwaniaczków albo meneli, a ja dla pana mam zupełnie inną propozycję. Zagra pan wzorowego ojca i męża. Ryj ma pan taki, jaki pan ma, ale serce pana bohatera będzie gołębie. Pierwszy raz ktoś z grona filmowego powiedział mi coś takiego (śmiech). Od tego się zaczęło.

Mimo że „Barwy szczęścia” powstają już dziesięć lat, na kryształowym wizerunku Stefana wciąż nie ma żadnej rysy.
Pierwsza żona Stefana (Agnieszka Pilaszewska – przyp. aut.) zmarła, z drugą – ukraińską (Olena Leonenko – przyp. aut.) – rozstał się, bo okazało się, że ma męża, który jest w więzieniu. Teraz mój bohater jest związany z Walerią (Ewa Ziętek – przyp. aut.). Od lat, jak każdy człowiek, boryka się z różnymi problemami życiowymi, ale niezmiennie jest wierny swoim zasadom.

Zna pan takich mężczyzn jak Stefan?
Sam nie do końca mogę coś takiego o sobie powiedzieć, ale znam przynajmniej dwóch takich mężczyzn. Oczywiście mają mniejsze lub większe wady, bo nie ma idealnych ludzi. Natomiast, tak jak Stefan, wychodzą z założenia, że w życiu najważniejsza jest rodzina, dobro dzieci i żony. Potrafią w pełni się dla nich poświęcić.

Czy coś pana drażni w Stefanie?
Nie podchodzę do tego w ten sposób. Serial, z natury rzeczy, nie pokazuje wszystkich aspektów życia, a Stefan ma określone cechy. Czasami drażnią mnie jedynie zagadnienia natury językowej. Scenariusze tworzą różni ludzie, zdarza się że piszą kwestie dla Stefana, które – moim zdaniem – do niego nie pasują. Mam wrażenie, że na siłę chcą go odmłodzić. Dwa razy przez te dziesięć lat, odkąd pracuję na planie serialu, udało mi się z tego powodu zdenerwować. Raz miałem powiedzieć jakieś sformułowanie zapożyczone z języka angielskiego, z którym nie mogłem sobie poradzić, i wpadłem w furię.

Nie jestem w stanie sobie tego w wyobrazić! Jest pan niespotykanie spokojnym człowiekiem.

Nikt sobie tego nie wyobrażał. Kilka osób z ekipy, gdy zobaczyło mnie wściekłego, wpadło w histeryczny śmiech. Zacząłem wygadywać makabryczne rzeczy, dzwonić do producentów, scenarzystów, bo nie mogłem wypowiedzieć tej kwestii, mimo że już mnie do tego przekonano. Czułem, że brzmi sztucznie i jest nachalnie młodzieżowa. W końcu kolega dźwiękowiec, który trzymał podczas nagrania tyczkę z mikrofonem, puścił do mnie oczko, żebym dał spokój.

To była wyjątkowa sytuacja. Na planie „Barw szczęścia”, w porównaniu z innymi produkcjami, atmosfera jest wręcz fenomenalna. Serial powstaje wiele lat, a my niezmiennie darzymy się szacunkiem i sympatią; tworzymy zgraną drużynę. Bardzo mi to odpowiada, bo nie nadaję się do napięć międzyludzkich.

Chyba nikt się nie nadaje...
Są aktorzy, którzy wywołują napięcia, bo mają do zagrania nerwową scenę. Potrafią kogoś opieprzyć bez powodu, specjalnie doprowadzić do awantury, a potem powiedzieć: - dobrze, to teraz kręcimy! W ten sposób się przygotowują; wydziałem to na własne oczy paręnaście lat temu. Bywa i tak. Jeden z reżyserów na planie filmowym szczypał mnie, żebym na zbliżeniu miał wymalowany ból na twarzy. Są ludzie, którym takie metody nie przeszkadzają, ale ja się do nich nie zaliczam.

Co wydarzy się w życiu Stefana w nowym sezonie serialu?
Nikt nie wie dlaczego, ale jego córce Kasi (Katarzyna Górka – przyp. aut.) nie za bardzo układają się relacje z mężczyznami. Ciągle ma z nimi jakieś problemy. W nowych odcinkach nie będzie mogła porozumieć się z Łukaszem (Michał Rolnicki – przyp. aut.), a do tego dojdą kłopoty finansowe. Straci firmę i ponownie pojedzie szukać szczęścia za granicą. Z kolei Stefan zostanie zmuszony do sprzedaży domu i przeniesienia się do mieszkania. Mój bohater będzie miał poważne problemy; zobaczymy, jak sobie z nimi poradzi. Niedawno kręciliśmy nad jeziorem scenę totalnej awantury Stefana i Łukasza. Było nieprawdopodobnie zimno, a my spędziliśmy pięć godzin w plenerze. Myślałem, że tego nie wytrzymam, to była makabra, ale jakoś przetrwałem.

Jest pan zadowolony, że przed dziesięcioma laty przyjął pan propozycję Tadeusza Lampki?
Ostatnio gram mniej. Dla aktorów w moim wieku propozycji jest niewiele, a dodatkowo jestem utożsamiany z serialem codziennym, co też sprawia, że producenci rzadziej zwracają się do mnie z ofertami. Czasem tli się we mnie myśli, żeby zrobić coś innego, zagrać w jakimś filmie, ale nie narzekam. To była dobra decyzja, jestem zadowolony. „Barwy szczęścia” wpisały się w moje życie.

Rozmawiał: Kuba Zajkowski

Bitwa more
Jan
Paweł