Reagujesz na imię Hubert?
Reaguję, Hubert Pyrka stał się nieodłączną częścią mojego życia. Grałem
długoterminowo kilka innych postaci teatralnych czy dubbingowych, ale
on jest ze mną najdłużej. Jestem związany z „Barwami szczęścia” od
dziewięciu lat, od pierwszego odcinka. Ta rola zmieniła moje życie,
wywołała lawinę zawodową.
Po tylu latach granie w „Barwach
szczęścia” to pewnie dla ciebie coś więcej niż praca.
Już kiedyś o tym mówiłem – traktuję ludzi z ekipy realizującej „Barwy
szczęścia” jak rodzinę. Dorastałem z nimi, dużo się od nich nauczyłem.
Utrzymuję kontakt z wieloma osobami z planu, nie tylko aktorami. Przez
te lata, co zrozumiałe, dochodziło do roszad, ktoś przychodził, ktoś
odchodził, ale zawsze gdy wchodzi się na plan, czuć że ten serial robią
ludzie, którzy się znają, lubią i szanują. Można powiedzieć, że ekipa
„Barw szczęścia” to wielka rodzina Pyrków.
Pracę na planie „Barw szczęścia”
rozpocząłeś jako nastolatek. Sprawiałeś jakieś kłopoty wychowawcze?
Znamy się od lat, ekipa jest dla mnie wyrozumiała, a ja staram się nie
nadużywać ich życzliwości. Ludzie z produkcji serialu zawsze mogą na
mnie liczyć, nawet gdy chodzi o zmiany planu pracy z dnia na dzień.
Żyjemy w symbiozie, ale zdarzają się różne sytuacje. Jestem muzykiem
rockowym, wybacza mi się więcej, mogę o tym opowiedzieć. Miałem kiedyś
zdjęcia bezpośrednio po studniówce - było nieźle, skończyłem się bawić
o piątej rano, a o piątej trzydzieści pięć przyjechał po mnie samochód
z planu. Pamiętam, że tego dnia miałem do zagrania dziewięć scen. Po
drugiej podszedł do mnie reżyser i powiedział - Marku, pojedź do domu,
odpocznij. Nikt nie miał do mnie o to pretensji, wszyscy doskonale
wiedzieli, że byłem na studniówce. To święto, które rządzi się swoimi
prawami.
Wracasz czasami do starych odcinków
„Barw szczęścia”, żeby powspominać, przypomnieć sobie, jak wyglądałeś i
grałeś przed laty?
Zdarzyło mi się oglądać na TVP Polonia odcinki „Barw szczęścia” sprzed
dwóch sezonów. To było miłe doświadczenie - zmieniłem się, widzę
progres, poprawiłem się pod względem aktorskim. Serial jest obecnie
realizowany inaczej niż kiedyś, świat poszedł do przodu, dysponujemy
nowszym sprzętem filmowym. „Barwy szczęścia” ewoluują także w sferze
scenariuszowej, kolejne wątki odnoszą się do aktualnych wydarzeń w
Polsce i na świecie. W pewnym wymiarze kreujemy światopogląd widzów,
pokazujemy i pomagamy zrozumieć różne zjawiska i zależności.
Czy twój synek ogląda „Barwy
szczęścia”?
Ogląda mnie czasem w telewizji i wie, że na ekranie jest tatuś.
Krzysztof poznał ten świat od wewnątrz, miał malutki epizod w „Barwach
szczęścia”. Zagrał jedno z dzieci w klubiku, który prowadziły Klara
(Olga Jankowska – przyp. aut.) i Ada (Antonina Respondek – przyp.
aut.). Ma niebieskie oczy i jasne włosy - bardzo ładnie wygląda w
kadrze. Szybko zaaklimatyzował się na planie, dziwiło go jedynie, że co
chwilę powtarzają się te same zdarzenia – że podczas kolejnych dubli
zachowuję się i mówię to samo, a jakaś pani co chwila daje mu tę samą
zabawkę.
Niedługo drugi raz zostaniesz ojcem,
ale tym razem w serialu. Cieszysz się?
Uważam, że wątek Klary i Huberta jest piękny. Ich związek przechodził
perturbacje, mój bohater nawywijał, ale ukochana dała mu drugą szansę.
Nie zepsuł tego, w drodze jest pan bobas. Czekam z niecierpliwością na
moment, w którym na planie pojawi się dziecko. Granie z takim
maleństwem to duża odpowiedzialność, będę z nim spędzać dużo czasu, na
moich oczach będzie dorastało, rozwijało się. Szybko może się między
nami wytworzyć więź, bo bardzo lubię dzieci. One jeszcze nie wiedzą,
czym są pieniądze. Kochają za to, że jesteś; są najlepszymi
przyjaciółmi dorosłych.
Rozmawiał:
Kuba Zajkowski