Jaka atmosfera panuje na planie „Barw
szczęścia” po tylu latach pracy?
Ekipa realizująca serial jest super - to są zgrani ludzie, którzy znają
się wiele lat. Myślę, że spędzili w swoim gronie niejedne święta. Jeśli
akurat nie mam do zagrania wielu scen, co jest bardzo wyczerpujące,
spędzam na planie przyjemne chwile. Podczas zdjęć panuje bardzo dobra,
luźna atmosfera. W czasach, gdy miałem długą brodę, chłopaki z ekipy
mówili, że przyjechał Carrington (śmiech). Nazywali mnie tak, bo w
jednej ze scen mój bohater Piotr kupił Marcie (Katarzyna Zielińska –
przyp. aut.) zegarek za osiemnaście tysięcy złotych, co było powodem
kłótni.
Na planie krążą różne żarty, czasami śmiejemy się, że od dziesięciu lat
spotykamy się w mieszkaniu Walawskich, a ściany cały czas nieodmalowane
i w lodówce ciągle to samo (śmiech).
Wątek pana bohatera od początku jest
związany z serialową Martą, którą gra Katarzyna Zielińska. Jak układa
się państwa współpraca?
Znam się z Kaśką ze szkoły teatralnej, a w „Barwach szczęścia” gramy ze
sobą od początku. Dogadujemy się pod kątem zawodowym, ta współpraca
jest bardzo w porządku. Nasi bohaterowie krążą dookoła siebie od lat,
mimo że dawno się rozstali, a w ich życiu wiele się zdarzyło. Marta ma
chyba trzeciego partnera, Piotr trzecią partnerkę, ale ich losy wciąż
się przeplatają; są związani pępowiną pierwszego małżeństwa.
Scementowały ich wspólne problemy, które musieli pokonać, choćby
niemożność posiadania własnego potomka. Potem wydarzenia potoczyły się
jak w życiu.
Widzowie zobaczyli tysiąc pięćset
odcinków „Barw szczęścia”, od pierwszego klapsa na planie minęło niemal
dziesięć lat. Jakie uczucia towarzyszą panu w związku z tym?
Nie spodziewałem się, że „Barwy szczęścia” będą powstawały tak długo.
Skoro ludzie wciąż chcą oglądać serial i są zainteresowani losami
naszych bohaterów, należy się z tego cieszyć. Moje odczucia można
porównać z tymi, których doświadcza się będąc w starym małżeństwie. Gdy
związek trwa tak długo, przechodzi się przez różne stany – od euforii,
po złość, znużenie, kolejne wybuchy radości i zaskoczenia.
Ten serial to dla pana dobra baza
zawodowa. Ma pan stałe zajęcie i czas, żeby realizować się na innych
polach.
Jestem aktorem teatralnym i filmowym, ale przez jakiś czas byłem
kojarzony wyłącznie z „Barwami szczęścia”. Producenci bali się
zaangażować mnie do swoich projektów, ponieważ sądzili, że nie będę
miał czasu na pracę na planie innego serialu czy filmu. To była pewnego
rodzaju blokada, która utrudniała mi znalezienie pracy. Działo się to
do momentu, gdy znajdowałem się w czołówce „Barw szczęścia”. W
momencie, kiedy się to zmieniło, poszerzyły mi się trochę możliwości.
Pewnie scenarzystów „Barw szczęścia”
korci, żeby pisać dla pana bohatera nowe wątki. Piotr jest bardzo
interesującą postacią.
Niedługo jego wątek się rozwinie. Rozmawiałem ostatnio z Pawłem
Jurkiem, jednym ze scenarzystów serialu, który powiedział mi, że będzie
konkretnie. Jestem ciekawy, co spotka mojego bohatera. Cieszę się, że w
jego życiu jest gęsto od kobiet i kolejnych problemów, że coś się
dzieje. Nie przeszkadza mi to, że Piotr jest negatywnym bohaterem.
Czasami zachowuje się jak cham, ale zawsze coś nim powoduje. Jego
postawa z czegoś wynika.
Rozmawiał:
Kuba Zajkowski