Wcieli się w adwokatkę Sylwię, która znacząco wpłynie na życie Marka Złotego. Najpierw będą ze sobą walczyli w sądzie, a potem połączy ich romans! Trudno ocenić jej niektóre zachowania; w tym wątku pojawią się elementy rodem z thrillerów. Moja bohaterka pojawi się w trudnych okolicznościach, będzie wzbudzała mieszane uczucia.
Od kilku lat rzadko występuje pani w
serialach. Znudziła się pani praca przed kamerą?
Myślę, że stało się odwrotnie - to o mnie zapomniano. Po raz pierwszy
stanęłam przed kamerami serialu już ponad piętnaście lat temu na planie
„Na dobre i na złe”. Od tego momentu nie ukrywam, że taka praca sprawia
mi ogromną przyjemność. Teraz, przy okazji zdjęć do „Barw szczęścia”,
znowu mogę robić to, co lubię. Miło jest stanąć przed kamerą u boku
kolegów aktorów i cieszyć się każdą zagraną sceną.
Jak to możliwe, że dobra aktorka,
której praca na planie sprawia przyjemność, tak rzadko pokazuje się
widzom w telewizji?
Po wygaśnięciu mojego wątku w „Na dobre i na złe” liczyłam, że ktoś się
o mnie upomni i zaproponuje rolę w innym serialu lub filmie, ale tak
się nie stało. Być może dlatego, że jestem artystką, która nie dopomina
się o pracę. Nie chodzę i nie pukam do drzwi producentów. Nie dlatego,
że nie chcę grać, po prostu brakuje mi odwagi. Czuję się skrępowana
faktem, że miałabym w taki sposób zdobywać role.
Przypuszczam, że nigdy nie zmusiła
pani do tego sytuacja zawodowa – gra pani w wielu spektaklach,
koncertuje.
Dużo pracuję, mój kalendarz jest wypełniony po brzegi. Nigdy nie miałam
poczucia, że siedzę w domu i nic nie robię. W końcu dostałam propozycję
od producentów serialu „Barwy szczęścia”, z której - nie ukrywam -
bardzo się ucieszyłam. Wróciłam do pracy przed kamerą, której mi
brakowało. Wiem, że długo nie było mnie na ekranach telewizorów, ale
jest tego pozytywny efekt. Nie opatrzyłam się jak niektórzy aktorzy.
Wielu widzów czeka na mój powrót; myślę że dzisiaj mogę być świeżym
powiewem.
Sylwia, którą pani gra w „Barwach
szczęścia”, pojawi się w życiu Marka i rodziny Pyrków w dość
skomplikowanych, niejednoznacznych okolicznościach.
Moja bohaterka będzie reprezentować w sądzie firmę wypożyczającą
samochody, której proces wytoczy Marek (Marcin Perchuć - przyp. aut.).
Złoty będzie próbował dowieść, że auto, które wynajął, było uszkodzone
i z tego powodu doszło do śmiertelnego wypadku z udziałem Marysi (Iza
Kuna - przyp. aut.). Będzie oskarżał przełożonego Sylwii o
niedopełnienie podstawowych warunków umowy. Rozegra się batalia o
odszkodowanie, Marek podejmie walkę o sprawiedliwość i lepszą
przyszłość dla pięciorga dzieci Marii, którymi się opiekuje. Moja
bohaterka pojawi się w trudnych okolicznościach, będzie wzbudzała
mieszane uczucia. To dobry początek historii, który umożliwi dokonanie
przewrotu w kolejnych odcinkach.
Sylwii zrobi się szkoda osieroconych
dzieci Pyrków?
Zaczniemy od sytuacji, w której moja bohaterka będzie po drugiej
stronie barykady w stosunku do postaci Marka, jak wszyscy wiemy,
uwielbianej przez miłośników serialu. Początkowo będzie walczyła, żeby
firma nie wypłaciła odszkodowania, ale historia rodziny Pyrków ją
poruszy; zaczną nią targać wątpliwości natury moralnej. W konsekwencji
Sylwia zacznie działać na szkodę pracodawcy. Pomoże Złotemu, ale straci
posadę i zostanie na lodzie.
Odnoszę wrażenie, że pani bohaterka i
Marek ewidentnie mają się ku sobie...
Wygląda na to, że będą mieli romans. Tak wynika ze scen, które do tej
pory nakręciliśmy. Sylwia, jakiś czas po zakończeniu procesu, rzekomo
przypadkowo, spotka Marka. To niejednoznaczna postać, nie wiem, jakie
ma zamiary i w jaką stronę rozwinie się ten wątek. Trudno ocenić jej
niektóre zachowania; w tym wątku pojawią się elementy rodem z
thrillerów. Może okaże się, że ma skłonności psychopatyczne, albo że
jest dobrotliwą, ciepłą kobietą, zobaczymy. Z tego, co wiem, Ilona
Łepkowska zadbała, żeby było żarliwie, a być może i krwawo. Wierzę, że
ten wątek będzie się wyróżniał i od początku przykuje uwagę widzów.
Brzmi bardzo zachęcająco.
Traktuję tę rolę jako kolejny bonus od pana Boga. Moja rola została
dobrze wymyślona i jest bardzo interesująco pisana przez scenarzystów,
z czego się cieszę. Będą się działy różne rzeczy, które spowodują
zawirowania w życiu kilku bohaterów. I dobrze – to napędza nas,
aktorów, żeby coś kreować, a nie tylko odtwarzać.
Na planie „Barw szczęścia” mam przyjemność pracować u boku aktorskich
osobowości - Oli Popławskiej (serialowa Nina - przyp. aut.) i Marcina
Perchucia. Są świetni, gra z nimi sprawia mi wiele radości. Jestem
szczęśliwa, bo mogę znowu stanąć przed kamerą z poczuciem, że robię
dobrą robotę.
Trzymam kciuki, żeby pani rola w
„Barwach szczęścia” się rozwijała, i za premierę teatralną.
Piątego września po raz pierwszy zaprezentowaliśmy publiczności
spektakl „Zdobyć, utrzymać, porzucić 2. Rozstania i powroty”, drugą
część lubianej sztuki „Zdobyć, utrzymać, porzucić”. Gramy w warszawskim
Teatrze Capitol w tym samym składzie, z Kasią Żak, Kasią Zielińską i
Moniką Dryl, poszerzonym o Władka Grzywnę, który gra mężczyznę, którego
porzucamy i do niego wracamy. Bardzo zabawny spektakl - serdecznie
zapraszam.
Rozmawiał: Kuba Zajkowski