TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Katarzyna Zielińska: Barwy w stylu Jidysz

. Data publikacji: 2016-02-15

Rozmowa z Katarzyną Zielińską.

Znak zodiaku: panna (z małą poprawką: typ – chaotyczny)
Szczęście: poniekąd pokrywa się ze szczęściem Marty Walawskiej. Tak samo jak ona, potrzebuję do życia bliskich, rodziny, przyjaciół, a także świadomości, że – także zawodowo – realizuję swoje marzenia. Śmiało mogę powiedzieć, że do szczęścia potrzebuję spełnienia wszystkich tych czynników, które dla mnie niczym tlen. A, że na brak tego "tlenu" nie narzekam, mogę powiedzieć: tak – jestem szczęśliwa!
Miłość: zrozumienie swoich potrzeb i umiejętność przebywania ze sobą. Magia.
Kolory szczęścia: czerwień, zieleń, lazur – to moje barwy szczęścia! (śmiech)
Ulubione słowo: Po prostu
Motto: "Idź do przodu, bo twoja karawana musi iść dalej. Uwierz w swoje marzenia"
Ulubiony zapach: Kraków jesienią
Ulubiona potrawa: bigos i schabowy z kapustą i ziemniakami, a w wersji light: sushi (śmiech)
Ulubiona czynność: spanie. W paryskim metrze zasnęłam na stojąco! (śmiech)

Kasiu, Twoją bohaterką jest piękna i ambitna dziennikarka – Marta Walawska. Czym jest dla niej szczęście?
Myślę, że tak, jak w moim przypadku, Marta spełnia się chłonąc życie, żyjąc w ciągłym biegu. Wydawałoby się, że poznała wiele barw szczęścia. Ma kochającego męża, satysfakcjonującą pracę, właśnie wprowadziła się do wymarzonego ekskluzywnego apartamentu... myślę, że jest to 99 % jej spełniającego się planu na życie...
A ten 1%?
Ten jeden procent to w zasadzie 100% czegoś, co spowodowałoby, że wszystko to, czym żyje teraz nabrałoby zupełnie innych proporcji, wprowadziłoby w jej życie zupełnie nową jakość... Niestety...
Kolor jej szczęścia jest więc nieco "przydymiony"?
Tak... ale pod tą zasłoną dymną kryją się zdecydowane i nasycone barwy. Marta jest silną, zdecydowaną, ale ciepłą kobietą, więc... jeśli miałabym wybrać jeden kolor - byłaby to ognista czerwień!
Czym jest szczęście dla Kasi Zielińskiej?
Poniekąd pokrywa się ono ze szczęściem Marty Walawskiej. Tak samo jak ona, potrzebuję do życia bliskich, rodziny, przyjaciół, a także świadomości, że - również zawodowo - realizuję swoje marzenia. Śmiało mogę powiedzieć, że do szczęścia potrzebuję spełnienia wszystkich tych czynników, które są dla mnie niczym tlen. A, że na brak tego "tlenu" nie narzekam, mogę powiedzieć: tak, jestem szczęśliwa!
Kolor Twojego szczęścia?
Czerwień, zieleń, lazur - to moje barwy szczęścia! (śmiech)
Marta jest wice-naczelną magazynu "Dama". Piękna, zadbana, profesjonalna, spełniająca się zawodowo... Czy w przypadku Twojej bohaterki można w ogóle mówić o jakimś rachunku zysków i strat?
Praca w redakcji ekskluzywnego magazynu pochłania ją bez reszty. W życiu prywatnym, mąż Piotr, energiczny, przedsiębiorczy, przystojny bankowiec, jest w zasadzie taką "Martą" w męskim wydaniu. Z jednej strony, doskonale do siebie pasują i rozumieją narzucone przez ich tryb życia ograniczenia, z drugiej jednak - nikt z nich nie potrafi być tym pierwszym, który powie:"stop - wyłączamy telefony komórkowe, dziś jesteśmy tylko dla siebie". Łapią więc chwile szczęścia pomiędzy naradami bankowego konsorcjum, a służbowymi wyjazdami Marty do Paryża. I coraz częściej zastanawiają się czy znajdzie się w "ich grafiku" czas na dziecko, którego Marta coraz bardziej pragnie.
Serial w lekki i niezobowiązujący sposób porusza poważny problem młodych, dobrze usytuowanych małżeństw, które mają wszystko, oprócz... czasu dla siebie...


...Bo o ile ich życie zawodowe pędzi, życie prywatne niepostrzeżenie ucieka. Nieraz zastanawiałam się, czy jako Kasia Zielińska potrafiłabym dać Marcie radę, skoro - wstyd się przyznać - żyję nieco podobnie... I wiesz? Natknęłam się niedawno na informację, że psychologicznie uzasadnione jest to, że jeśli pracownik nie ma choćby jednego wolnego tygodnia w ciągu roku, może zostać szybciej zwolniony z pracy. Musi być moment naładowania akumulatorów, bez tego nasza "maszyneria" może odmówić posłuszeństwa, zawieść w najmniej oczekiwanym momencie.
Które cechy Kasi Zielińskiej są równocześnie charakterystyczne dla Marty Walawskiej?
Jest ich baaardzo dużo! (śmiech) Czasem mam wrażenie, że pani Ilona Łepkowska pisząc scenariusz do "Barw szczęścia" znała mnie na wylot! Jakie to cechy? Z pewnością to, że czasem - podobnie jak Marta - za bardzo ufam ludziom. Nie zawsze obraca się to na moją korzyść, ale wyciągając "średnią" - warto, bo takie postępowanie procentuje. Poza tym, tak jak moja bohaterka, wydaję z siebie mnóstwo energii, która potrafi zarazić innych. Lubię ludzi, ich towarzystwo, przepadam za sytuacjami, w których dzieje się coś nowego, no i - lubię wyzwania. Od mojej bohaterki uczę się natomiast większego optymizmu i... zorganizowania. Mam nawet podobny notes, w którym zapisuję plany na dany dzień - różnymi kolorami. Jednak, hmm... coraz trudniej odczytać mi godziny spotkań wśród moich "zapisków na marginesach". Z pewnością stanowiłabym bojowe zadanie dla każdego grafologa! (śmiech)
Tylko nie mów proszę, jak kończy się serial...
Co to, to nie! (śmiech) Chodzi mi o zupełnie coś innego. Otóż... postanowiłam oprzeć moją postać o faktycznie istniejąca osobę, którą jest moja serdeczna przyjaciółka - dziennikarka... Wstyd się przyznać, że nieraz umawiając się do kina, czy na wspólną kawę, "podpatrywałam" ją po aktorsku, i, ciut ciut, zabierałam sobie to i owo z jej sposobu bycia. (uśmiech) Może więc rozpozna siebie w mojej skórze...
Mówisz o sobie "prosta góralka z ambicjami"...
Prostotę i prostolinijność wyniosłam z rodzinnego domu. Kiedy na własną prośbę przeniosłam się ze Starego Sącza najpierw do Krakowa, później do Warszawy, w każdym z tych miejsc startowałam właściwie od zera. Nie mogę powiedzieć, że gdzieś z tyłu głowy nie mieścił się niepokój, ale wiedziałam, że nikt nie zrobi tego za mnie, że muszę spróbować. Bardzo długo moim drugim domem był Kraków - do dziś jestem zresztą od niego "uzależniona". Jednak w pewnym momencie zrozumiałam, że jeśli chcę realizować się w moim zawodzie, jeśli nie chcę czekać - przyszedł już czas na zmiany. Mówiąc o sobie "ambitna", miałam na myśli: konsekwentna. I mimo, że nieraz tęskniłam do mojego rodzinnego domu, w którym sarny podchodzą pod okna, wiedziałam, że wybrałam właściwą drogę.
Czy Ty w ogóle miewasz stresy?
Aktorstwo to piękny zawód. Chciałoby się powiedzieć: barwny (uśmiech). I w równym stopniu piękny, co niepewny. Są tygodnie, ba - miesiące, że nie wiesz, którą z propozycji wybrać, bo jest ich aż tyle; bywają też dłuuuuugie dni, kiedy twój telefon uparcie milczy. Na razie - odpukuję w niemalowane (tu następuje obopólne odpukanie w kawiarniany stolik z drewna), ale mam świadomość, że zawsze dobra karta może się odwrócić. Mam jednak przy sobie tych najbliższych wraz z Klubem Kulturalnym, złożonym z moich najserdeczniejszych przyjaciółek, na które zawsze mogę liczyć. To pozwala mi zachować w życiu dystans i zdrowe proporcje. A, poza tym, podobnie jak moja bohaterka - lubię "zadaniowość", tak więc w sytuacjach kryzysowych zakasuję rękawy i... do dzieła! (śmiech)


Teraz coś, o co muszę Cię zapytać: skąd wzięło się Twoje zamiłowanie do języka Jidisz?
Jak to skąd? Z ambicji! (śmiech) A mówiąc serio, po otrzymaniu nagrody Grand Prix na Festiwalu Słowa, w czasach, gdy byłam jeszcze w liceum, między mną, a jedną z jurorek - panią Sławą Przybylską, nawiązała się nić sympatii. W nadchodzące wakacje pani Sława zaprosiła mnie do siebie, do Szczawnicy i nauczyła pieśni w tym języku. Gdy z akompaniującym jej Leopoldem Kozłowskim, wiele lat później spotkałam się podczas studiów w Szkole Teatralnej, usłyszałam, że jeśli przez rok nauczę się nie tylko śpiewać w Jidysz, ale i rozumieć, jaki przekaz za tym stoi - zostanę dopuszczona do jego pierwszego publicznego koncertu. Tak też się stało. Później przyszedł czas na zacieśnienie więzów z tym językiem - Krakowski Festiwal Kultury Żydowskiej był na to najlepszym pomysłem! Mieszkałam wówczas w Krakowie i rozpoczynałam współpracę z moimi dzisiejszymi przyjaciółkami - Kasią Jamróz i Martą Bizoń. A potem coraz silniej wiązałam się z piosenką aktorską, aż na jednym z koncertów zobaczyła mnie pani Ilona Łepkowska. W ten sposób - śpiewająco - trafiłam do "Barw Szczęścia".
Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.

Rozmawiała Justyna Tawicka

Bitwa more
Jan
Paweł