Gdybym nie była tym, kim jestem... byłabym sportowcem
Pasje... trzeba mieć
Boję się... że któregoś dnia przestanę być odważna
Złości mnie... głupota
Nie mogłabym się obejść bez... szczoteczki do zębów
Uwielbiam... wracać do domu z poczuciem, że "odwaliłam" kawał dobrej roboty
Kiedyś na pewno... zrobię kurs kaskaderski
Moje barwy szczęścia... każdego dnia są inne
Co jest Twoim "paliwem napędowym", skąd czerpiesz energię do działania?
Poprzez wysiłek fizyczny. Lubię aktywnie wypoczywać. Są oczywiście takie momenty, kiedy chcę leżeć plackiem i nic nie robić, ale to tylko po naprawdę ekstremalnym zmęczeniu (dwa tygodnie pracy po 12 godzin).
A Twoje plany wakacyjne?
Nie planuję, zawsze spontanicznie wyjeżdżam. Lubię zwiedzać, być w nowych miejscach. W ostatnim miesiącu sporo podróżowałam - byłam w Sztokholmie, Pradze, teraz lecę na kilka dni na Ibizę. Bardzo mi to odpowiada, mimo że jest to dość intensywne zwiedzanie.Wymarzone miejsca...Na pewno muszę polecieć do Paryża. Uwielbiam Londyn - jestem absolutnie zakochana w tym mieście - miałam okazję tam chwilę pobyć, pomieszkać i to na pewno jest miejsce dla mnie. Ja lubię duże miasta, w których coś się dzieje, ale zawsze muszę wiedzieć, że w każdej chwili mogę wsiąść w pociąg i po prostu znaleźć się na łonie natury, w ciszy... Bardzo lubię też polskie morze - jest w nim coś wyjątkowego.A z takich moich wymarzonych miejsc, które na pewno chciałabym zobaczyć, to z pewnością Ameryka Południowa... Chciałabym się nauczyć tańczyć sambę od jakiś pięknych szerokobiodrzastych, temperamentnych Brazylijek (uśmiech).
Jak reagujesz, kiedy oglądasz siebie na ekranie?
Masz do tego zdrowy dystans?Pewnie, że się oceniam. Staram się być obiektywna i krytyczna jednocześnie - analizuję poszczególne sceny, przypominam sobie, jak to dokładnie było na planie. Na pewno trzeba się oglądać, bo można zobaczyć wiele rzeczy, z których sobie nie zdajemy sprawy.
A rodzina, znajomi, jakie są ich reakcje?
Są cudowni, bardzo mi kibicują. To jest bardzo miłe, kiedy po odcinku są telefony, esemsy... Pamiętam jak się pierwszy raz pojawiłam na ekranie, dostałam mnóstwo miłych wiadomości - chyba pół Tychów mnie oglądało i kibicowało mi (uśmiech). Mam ogromne wsparcie u moich rodziców i znajomych.
I przewrotnie, na zakończenie zapytam Cię, jak wyglądał pierwszy dzień na planie?
Pierwszy dzień na planie... Miałam do zagrania wszystkie sceny z moim ciężarowym samochodem, który trzeba odpalać w odpowiedni sposób - sprzęgło do połowy, kluczyk do ¾. Przez pół godziny uczyłam się, jak go zapalać, już nie mówiąc o manewrowaniu (śmiech). Pierwsza scena, jaką grałam to był sam podjazd pod dom. Byłam tak zestresowana, że mi nie odpali, że nie dam rady, a bardzo mi zależało, żeby wypaść jak najlepiej. Po kilku próbach, czekam - gotowa do sceny, podpięty mikroport, radio na siedzeniu, żebym wiedziała, co się dzieje w reżyserce... w środku wisiała Matka Boska i zaczęłam się na głos modlić. Brak doświadczenia zaowocował tym, że zapomniałam, że mam włączony mikroport i że wszyscy mnie słyszą. Wtedy głos reżysera: kamera - poczekał kulturalnie aż skończę modlitwę - i akcja. Odpaliłam, ruszyłam - na szczęście wszystko poszło idealnie. Dopiero w domu, kiedy opadły emocje, uświadomiłam sobie, że miałam włączony mikroport...
Szczerze rozbawiona,
dziękuję Ci bardzo za rozmowę.
Rozmawiała Katarzyna Golenia.