TVP.pl Informacje Sport Kultura Rozrywka VOD Serwisy tvp.pl Program telewizyjny

Kolędowanie za pomocą karaoke - rozmowa z Martą Nieradkiewicz

. Data publikacji: 2016-02-15

Dla mnie, Boże Narodzenie to moment, w którym wszystkie codzienne sprawy przestają mieć znaczenie...

Jak zwykle spędza Pani Święta?
Najbardziej tradycyjnie, jak tylko się da! Całe trzy świąteczne dni spędzam w rodzinnym domu, w Łodzi. Dla mnie, Boże Narodzenie to moment, w którym wszystkie codzienne sprawy przestają mieć znaczenie.
I gdy jest czas na świąteczne, rodzinne rytuały?
Właśnie! Gdy byłam mała, zawsze ktoś przebierał się w domu za Mikołaja. Starsi udawali, że to prawdziwy Mikołaj "prosto z Laponii", a my, że w to wierzymy... (śmiech) Poza tym, zawsze śpiewamy w domu kolędy - z pamięci, co kto pamięta. Ciężko tego słuchać... (śmiech). W zeszłym roku kupiliśmy nawet karaoke. Ale gdy usłyszeliśmy ten podkład muzyczny... Po dwóch melodiach nie wytrzymaliśmy - i włączyliśmy radio! (śmiech)
Ma Pani ulubioną kolędę?
Tak! "Lulajże Jezuniu". W liceum śpiewałam w chórze. Ta kolęda była najpiękniej rozpisana na głosy... Cały czas mam jej linię melodyczną w głowie. Jest melancholijna i bardzo, bardzo ją lubię.
A na którą z wigilijnych potraw czeka Pani z największym utęsknieniem?
Na rybę po grecku. Z wyjątkiem karpia, którego nie znoszę, wszystkie inne rybki lubię. No i oczywiście pierogi! Monopol na pierogi ma w rodzinie moja ciocia - jej wyroby są najlepsze na świecie!
A Pani coś przygotowuje?

Podobno lubi Pani gotować... Lubię... I mam obiecane, że ciocia nauczy mnie robić świąteczny sernik. Tak naprawdę, nie udzielam się zbytnio w kuchni w tym okresie. świąteczne kucharzenie to w moim domu domena starszych. Ja tylko pomagam. Ale dobre i to.
Zostawia Pani przy wigilijnym stole miejsce dla niespodziewanego gościa?

Oczywiście! Choć jeszcze nigdy do nas nie zapukał... Raz tylko, dzień przed Wigilią, zadzwonił wuj z zagranicy i poinformował, że święta jednak spędzi z nami... Ale to był gość zapowiedziany! (śmiech).
A jak wygląda w Pani domu choinka?
Mamy stare łańcuchy, bombki oraz ozdoby, które jeszcze robił mój dziadek. Choinkę ubieram zawsze ja - gdy tylko przyjadę. Niestety, jest sztuczna.
Czeka Pani niecierpliwie na prezenty?
Jasne, że lubię prezenty... Kto ich nie lubi?! Fajny jest moment rozpakowywania - i odkrywania, kto nam dany prezent dał. Sama staram się zawsze wybrać dla bliskich coś wyjątkowego... W tym roku, poszukiwania zaczęłam już w listopadzie!
Zbiera Pani świąteczne kartki - na pamiątkę miłych chwil?

Tak, w specjalnym pudełku przechowuję wszystkie kartki i listy, jakie dostałam. Mam do nich sentyment. Bardzo też lubię życzenia przesyłane sms-em. A sama, dla przyjaciół robiłam kiedyś świąteczne kartki własnoręcznie. Ale teraz już nie mam na to czasu.
Które Święta najbardziej utkwiły Pani w pamięci?

Zeszłoroczne. Długo nie widziałam się z moją rodziną i przyjechałam na ostatnią chwilę. To były pierwsze święta, po mojej przeprowadzce do Warszawy i naprawdę się za sobą stęskniliśmy.
Robi Pani postanowienia na Nowy Rok?

No jejku... robię! A potem miewam moralnego kaca - bo za bardzo się ich nie trzymam (śmiech) W zeszłym roku postanowiłam, że zacznę się uczyć jazdy na nartach. I jakoś nic z tego nie wyszło...
A co z Sylwestrem?

W tym roku w Sylwestra pracuję. Gram spektakl w teatrze w Bydgoszczy: "Piosenki sportowe". Żywiołowy, pełen muzyki... To będzie mój sylwestrowy "debiut"! (śmiech).
A jak spędzała Pani Sylwestra wcześniej?


Pompa, fajerwerki, życzenia, sms-y w ilości hurtowej – po kilku latach przestało mnie to bawić. I zaczęłam na Sylwestra wyjeżdżać. W małym gronie znajomych, zabawa wychodzi spontanicznie. U mnie to naprawdę się sprawdziło!
Dziękujębardzo za rozmowę.

Rozmawiała Joanna Rutkowska.

Bitwa more
Jan
Paweł