Przygotowujesz się do Świąt?
Bez wielkiej przesady, ale tak. Chodzę do kościoła, mniej więcej zachowuję post i... czekam na śnieg (śmiech). Dla mnie, święta bez śniegu to nie święta! Bez białego puchu ciężko poczuć klimat...
A choinka?
Gdy mieszkałam z rodzicami, to do mnie należała decyzja o tym, jaką choinkę kupujemy i co będzie na wigilijnym stole. Świeże, pachnące drzewko zwykle przynosiliśmy w dzień Wigilii. I zawsze były problemy z domowymi zwierzakami, które skakały i choinkę przewracały. Kiedyś, pies wypił nawet spod drzewka całą wodę... Z takimi psotnikami zawsze jest wesoło!
Wpadasz czasem w szał robienia choinkowych ozdób?
W szkole robiłam... ale nigdy nie byłam z nich dumna. I ani razu nie wygrałam konkursu na szopkę (śmiech). Miałam kiedyś "fazę" na ozdoby z krepiny i papierów kolorowych. Nie były złe... Tyle, że ambicja podpowiadała, że przy bombkach ze sklepu nie mają szans! Ale bardzo lubię zwyczaj wieszania na choince cukierków i słodyczy. Można je podjadać, gdy nikt nie widzi... (śmiech).
No właśnie: konsumpcja... Jaką wigilijną potrawę lubisz najbardziej?
Szaleję za pierogami z kapustą i grzybami! Czekam też na wszystkie potrawy z makiem. W domu, kiedy byłam mała, pilnowałam, aby zgodnie z tradycją pod obrusem było sianko, a na stole odpowiednia ilość dań - dokładnie dwanaście.
Odwiedzał Cię kiedyś Święty Mikołaj?
Tak. Przebierał się za niego mój dziadek: ubierał się na złoto i do tego zakładał na głowę srebrny worek. Do tej pory nie wiem, dlaczego nie nosił się na czerwono! (śmiech). Potem dziadka zastąpił tata. Przed rozdaniem prezentów, Mikołaj zawsze chciał, żebym zaśpiewała jakąś piosenkę albo zadeklamowała wierszyk. A ja byłam cała czerwona z przejęcia...
Czekasz w tym roku na jakiś szczególny prezent?
Bardzo lubię niespodzianki. Miło otrzymać podarunek prosto z serca... Ja, co roku dołączam do prezentów własnoręcznie wypisane kartki. Dla znajomych robię płytę ze świątecznymi piosenkami, a do niej czasem dodaję pyszne ciasteczka...
O której zaczyna się u Ciebie domowa Wigilia?
Gdy byłam mała, wypatrywałam pierwszej gwiazdki... Ale z czasem to się zmieniło i zaczynaliśmy, gdy gotowe były wszystkie potrawy. A od dwóch lat z całą rodziną spędzamy święta w uroczej góralskiej chatce w Małym Cichym pod Zakopanem. Tam godzina rozpoczęcia Wigilii jest z góry ustalona. Boże Narodzenie w Tatrach musi mieć klimat... Górale pięknie obchodzą święta! Wszystko jest tam bardziej tradycyjne, dalekie od komercji. No i Pasterka w górach... Fantastyczna sprawa! Odprawia ją bardzo stary ksiądz, który przemawia w małym drewnianym kościołku i często widać, że choć strasznie chce mu się spać, to ciągnie ją dalej! (śmiech)
Jak wyglądają następne świąteczne dni?
Spacery, lepienie bałwana, śnieżki, jazda na snowboardzie i nartach... "Śnieżne hobby" realizujemy całą rodziną!
Wierzysz w jakieś, związane ze świętami, przesądy?
Zawsze wkładam do portmonetki łuski skubane z karpia. Mają one przynieść szczęście i pieniądze. I to działa! Gdy mam w portfelu łuskę, zwykle znajduję w nim też pieniądze... Polecam: łuska z karpia daje rewelacyjne efekty! (śmiech).
A co planujesz na Sylwestra?
Nie myślałaś, by "wyskoczyć" w zimie do ciepłych krajów? O nie, to mija się z celem! Dla mnie śnieg jest niezbędny! W tym roku, wyjeżdżam na Słowację, żeby sobie "posnowboardować" ze znajomymi.
Ostatnie pytanie: masz jakieś postanowienia na Nowy Rok?
Palić nie palę, odchudzać się też na razie nie muszę... (śmiech) Może będę więcej pracować nad sobą? Ale studiuję psychologię - i wiem, że lepiej wybierać sobie cele realne... (śmiech).
Dziękujębardzo za rozmowę.
Rozmawiała Joanna Rutkowska.