Dyplom robiłaś w szkole krakowskiej. Ci co ją kończą, mówią że tam się żyje jak w nierealnym świecie, a potem następuje gwałtowne zderzenie z rzeczywistością.
To prawda. Takie zderzenie miałam już na festiwalu szkół teatralnych w Łodzi, gdzie wszystkie szkoły pokazują swoje dyplomy. Zauważyłam, że rówieśnicy z Warszawy umieją walczyć o siebie i są na scenie bardziej przebojowi. Miałam wrażenie, że my studentki z Krakowa jesteśmy trochę takimi uduchowionymi dziewczynkami, a studentki z Warszawy są kobietami, które na scenie są seksowne i wyzwolone (śmiech). Kiedyś na jednym z castingów reżyser wyłożył mi, jak odróżnić aktorów po krakowskiej szkole od innych. Gdy przychodzą aktorzy z Warszawy i nie umieją tekstu, to i tak będą przekonywać, że są super przygotowani, a aktorzy z Krakowa odwrotnie - będą się tłumaczyć i przepraszać. A w tym zawodzie trzeba umieć walczyć o siebie!
Masz na koncie udział w takich produkcjach jak "Katyń", "Glina" czy "Pitbul". Czy z którejś ze swoich ról jesteś w szczególny sposób dumna?
Rolę, która jest mi szczególnie bliska i dała mi najwięcej zawodowej satysfakcji zagrałam na deskach Teatru Ludowego w Krakowie w spektaklu "Poważny jak śmierć, zimny jak głaz". Wcielałam się w postać Shaylee, młodziutkiej dziewczyny, która jest kompletnie pogubiona w życiu. Jest narkomanką i prostytutką, próbuje popełnić samobójstwo. Gdy zostaje uratowana przechodzi niesamowitą przemianę. Już nie gramy tego spektaklu, ale rola do tej pory siedzi mi w głowie do tego stopnia, że jak idę ulicą, to czasem przypominają mi się moje monologi.
Teraz grasz w teatrze?
Nie, ale bardzo mi tego brakuje i myślę, żeby coś w tym kierunku zrobić. Mnie teatr dawał dużego kopa do działania. Najlepiej wspominam moment w moim życiu, kiedy miałam próby do dwóch spektakli jednocześnie, a po powrocie do domu pisałam do rana pracę magisterską. Byłam tak skoncentrowana i zmobilizowana, że nie miałam czasu nawet myśleć, że jestem zmęczona.
Pracując na planie filmu "Katyń" czułaś się onieśmielona obecnością najlepszych?
Tylko z początku. Zauważyłam, że ci najwięksi mają luz i dystans do siebie. To chyba wynika z tego, że ktoś kto jest spełnionym, docenionym artystą nie ma potrzeby pokazywania i przypominania o tym dookoła innym. Taka jest właśnie Danuta Stenka, która jest moją ulubioną polską aktorką i moim aktorskim guru. Jest fantastyczną osobą i prywatnie i zawodowo.
Pochodzisz z Sandomierza, studiowałaś w Krakowie, a teraz trafiłaś do Warszawy...
Mieszkam od trzech lat w Warszawie i czuję, że tutaj jest mój dom. Po paru latach w Krakowie poczułam, że jednak potrzebuję większego tempa w życiu. W stolicy ludzie mają więcej chęci i energii do działania. Mieszkam w samym centrum, bo chcę być blisko wszystkiego. Podoba mi się, że jest tutaj tyle możliwości. Jakakolwiek pasja, wszystko jest w zasięgu ręki.
Zaglądasz do internetu, sprawdzasz opinie o sobie?
Czasami zaglądam z ciekawości. Podbudowuje mnie, gdy przeczytam coś miłego o sobie. Nie boję się opinii negatywnych pod warunkiem, że są konstruktywne i rzeczywiście wnoszą coś do sprawy. Ale w necie często zacierają się granice między rzeczywistością, a fikcją. Bo ludzie zamiast aktorów komentują postacie pod względem swoich sympatii. Dlatego trudno brać je do siebie.
Jakim przyjemnościom oddaje się Agnieszka Kawiorska, gdy ma wolny czas?
Jestem bardzo aktywną osobą. Lubię pływanie, taniec, fitness, pilates, jogę.... Teraz przymierzam się do spełnienia wielkiego marzenia, czyli nauki jazdy konnej. Ale chyba najbardziej lubię podróżować i poznawać różne kultury. Podróżą do zrealizowania w najbliższym czasie jest wypad do Azji - chciałabym odwiedzić Laos, Kambodżę, Malezję... Podczas takich wypraw zawsze muszę spróbować przysmaków miejscowej kuchni. Ale nie wszystko co egzotyczne jest super smaczne. Pamiętam jak kolega przywiózł ogromne suszone mrówki z Tybetu i smakowały jak kawałek spalonego węgla (śmiech).
Przy takiej aktywności czasem wyczerpują Ci się baterie?
Czasem łapię lenia. Najczęściej po intensywnych dniach na planie od rana do nocy potrzebuję posiedzieć w domu i nic nie robić. Ale 1-2 dni i znów wskakuję na pełne obroty, taka już jestem!
Rozmawiała: Joanna Rutkowska