Znak zodiaku: Strzelec
Szczęście: moja córka - Nadia, narzeczony - Marek oraz przyjaciele
Barwa szczęścia: od bordo, poprzez granat, aż do czerni
Ulubione słowo: paranoja
Ulubione zdanie: "no, błagam cię!"
Ulubiony zapach: Must de Cartier II i smażone frytki
Ulubiona potrawa: sushi, czerwone wino i sernik na zimno.
Czynność, bez której nie mógłbym się obejść: czytanie, podróże i... seks.
Przesądy: niestety... tak.
Pani Izo, ostatnio wystąpiła Pani w filmie Irlandki Norah Mc Gettigan: "Jak to jest być moja matką", w produkcji BBC: "Katastrofa Hindenburga", otrzymała Pani Grand Prix Festiwalu "Dwa teatry" za rolę w sztuce: "Łucja i jej dzieci". Niebawem zobaczymy Panią w filmach "Lejdis" Tomasza Koneckiego oraz "33 sceny z życia" Małgorzaty Szumowskiej. Teraz zobaczymy Panią także w "Barwach szczęścia". Czy wcielając się w daną rolę czuje się Pani jak podczas pierwszego spotkania z nowym człowiekiem?
To dziwny proces, choć wspólnym mianownikiem dla każdej z postaci jestem ja. Lubię czuć, że odkrywam w sobie coś, o czym nie miałam pojęcia, albo to, co przeżyłam lub to, co sobie wyobrażam. Pracę nad rolą traktuję, więc nie tylko jako doświadczenie zawodowe, ale i osobiste. (śmiech) Lubię obserwować ludzi, zastanawiać się nad tym wszystkim, czego na ekranie nie widać. "Bycie" postacią jest o wiele ciekawsze i bardziej interesujące, niż "tylko" jej granie.
W jaki sposób pracuje Pani nad swoimi wcieleniami?
Polegam na swojej intuicji i na reżyserze - jeśli mu ufam. Miałam szczęście do bardzo dobrych reżyserów i partnerów. Ten zawód nie jest moją misją, jest pasją. A jak się kocha, robi się rzeczy mądre i głupie. Czasem więc pracuję nad rolą nocami, czasem jeden dzień, w zależności od nastroju. (śmiech) Chciałabym powiedzieć, że pracuję nad rolą, jak amerykańscy aktorzy - od roku - ale, nie mogę.
Gdyby miała Pani porzucić aktorstwo, czego brakowałoby najbardziej?
Kolegów i kasy. (uśmiech)
Czy Pani bohaterka - Maria Pyrka z "Barw Szczęścia" ma szansę na znalezienie takiego "grosika"?
Z tym "grosikiem" będzie ciężko... Mam nadzieję, że Maria ma swoje pragnienia i marzenia, które są na razie bardzo przytłumione. Ma kochającego męża, piątkę dzieci, wspierających ją rodziców. Chciałabym, by okazało się, że moja postać pod względem życiowym "nie zasnęła".
Kojarzy się Pani z postaciami mądrych, ale smutnych kobiet. Rola marzeń?
Głupia i wesoła. (śmiech) Oderwana od "martyrologii" - oczywiście. Na szczęście, już to się zmienia.
Jakie są Pani najbliższe plany?
Mam pomysł na autorski film. Jest scenariusz, jest producent... czekam na odpowiedni moment.
Dziękuję Pani za rozmowę.
Rozmawiała Justyna Tawicka