
Data publikacji: 2011-06-09
- To chyba jasne. Przyjąłeś do pracy dziewczynę, która ją obraziła - Halina uświadamia Jerzemu zachowanie synowej. W pierwszej chwili Marczak bagatelizuje sprawę, ale pod ganiącym wzrokiem matki i Malwiny postanawia porozmawiać z żoną.
- Przepraszam… Może rzeczywiście źle zareagowałem, jak się dowiedziałem o waszej kłótni. Ale spróbuj mnie zrozumieć. Zależy mi, żeby mieć kogoś, na kim mogę polegać.
- A na niej możesz? - Anna patrzy na męża badawczo.
- Tak mi się wydaje. Jest twarda i zdecydowana, fakt. Ale to jest walka o pieniądze, zrozum. Ona sobie nie da w kaszę dmuchać. A jak trzeba, to i powie komuś do słuchu. Rozumiesz mnie?
Marczakowa wymiguje się od odpowiedzi.
- Wiesz, na czym mi zależało? Żeby ta dziewczyna wykonała jakiś gest w moją stronę. Mogła do mnie przyjść i po prostu powiedzieć: przepraszam. To chyba nie jest takie trudne?
W tym momencie, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, zjawia się Sylwia z bukietem kwiatów.
- Proszę przyjąć moje najszczersze przeprosiny. Jest mi wstyd, że tak się wtedy zachowałam. Nic mnie nie usprawiedliwia.
- Dziękuję… - Anna uśmiecha się kurtuazyjnie. Po jej wyjściu Jerzy jest zadowolony - dla niego problemu już nie ma.
- Bardzo ładny bukiet. Postarała się. To co? Rozumiem, że sprawa jest załatwiona.
Czy Anna uwierzyła w skruchę Sylwii? A może Marczakowa, mimo wszystko, zachowa dystans w stosunku do przebojowej asystentki męża? Czy pojawienie się Sywlii w Zakrzewiu to początek kłopotów w małżeństwie Jerzego i Anny? Ciekawych zapraszamy na poniedziałkowy, 607. odcinek "Barw Szczęścia"!