Muszę się przyznać, że był w moim życiu okres, w którym uciekałam przed przygotowaniami świątecznymi. Trochę się buntowałam, prowadziłam wybujałe życie towarzyskie i wolałam spędzać czas z przyjaciółmi, zamiast pomagać w domu. Dzięki rozmowom z mamą, po których zaczęłyśmy zmieniać nasze nawyki, sprawia mi to teraz bardzo dużo radości. Przełom nastąpił trzy lata temu i dziś wszyscy członkowie rodziny chętnie uczestniczą w szykowaniu świąt. Zamiast zniechęcać, stwarzamy przyjazny klimat. Każdy działa w swoim tempie, bez pośpiechu i nerwów, w tle lecą kolędy, czasami gram na cymbałkach (śmiech). Nawet moja starsza siostra zaczęła wcześniej przyjeżdżać, żeby poczuć tę atmosferę. Co roku przekonuję się, że sprzątanie, gotowanie czy ubieranie choinki może sprawiać wielką przyjemność. Chodzi o to, żeby ze sobą przebywać, rozmawiać i cieszyć się tymi wspólnie spędzonymi chwilami. Przyjemnie obserwować, jakie wspaniałe owoce przynosi praca nad budowaniem relacji z najbliższymi. Warto zainwestować w nią czas. W tym roku znowu nie mogę się doczekać, kiedy usiądziemy do wigilijnego stołu i będziemy mogli rozpieszczać moją młodszą siostrę. Dobrze mieć takiego małego członka rodziny i patrzeć, jak cieszy się, wypatrując pierwszej gwiazdki na niebie i rozpakowując prezenty. Marzy mi się, żeby w przyszłości podczas Bożego Narodzenia siadać przy kominku i radować się świątecznym klimatem w towarzystwie gromadki dzieci, które wnoszą dużo radości i pozytywnego ducha.