- Wciąż mi się podoba - wyznała aktorka w wywiadzie dla miesięcznika „Zwierciadło”. - Chciałabym się z nim spotkać. Zawsze marzyłam, żeby poukładać sobie z nim życie. Tak jak układałam je sobie z piłkarzem Michaelem Platinim. Wyobrażałam sobie, że jestem jego żoną. Bo jeśli chodzi o Delona, to właściwie wiedziałam, że taka miłość nie może się skończyć małżeństwem. To była namiętność. Siebie i Platiniego widziałam już w naszym paryskim mieszkaniu.
Ale to nie wszystko. Aktorka w ogóle nie brała realnego życia na serio - świat fantazji zdominował wszystko.
- Wyobrażałam sobie, że cała moja klasa mieszka w jednym bloku i wystarczy założyć kapcie, żeby przejść z jednego piętra na drugie. Wracałam ze szkoły i wyobrażałam sobie, że wiatr rozwiewa mi włosy jak Farrah Fawcett w „Aniołkach Chariliego”. Opowiadałam koleżankom, że mam pierścień Arabelli, że mój ojciec chrzestny w prezencie kupuje mi wielkiego pięknego konia, na którym galopuję po Tomaszowie. W przedszkolu mówiłam, że jestem poruczniczką, bo w telewizji pokazywali akurat serial „07 zgłoś się”. Przy serialu „Życie na gorąco” opowiadałam wszystkim, że Leszek Teleszyński, który grał w nim Andrzeja Maja, jest bratem mojego ojca. To było cały czas ze mną. Tak zwanego realnego życia w ogóle nie brałam pod uwagę.
Teraz Iza Kuna wykorzystuje swoją bogatą wyobraźnię do pisania książek oraz na planie filmowym. I obie rzeczy robi świetnie.