- Mój debiut w filmie zagranicznym (przyp. red.: węgiersko - austriackim filmie pt. „Śmierć w płytkiej wodzie") to rola młodego kompozytora, który chce rozwikłać zagadkę śmierci swojego ojca - opowiada aktor. - Film zaczyna się tak, że widać ciało młodego człowieka w rzece zabitego przez KGB. Pamiętam, że zdjęcia były kręcone pod koniec listopada i cały dzień siedziałem w lodowatej wodzie. Trzęsłem się z zimna i sam już ledwo żyłem (śmiech).
Ale to dopiero początek scen, które mocno zapadły w pamięć aktorowi. Sentymentem darzy też pewną scenę erotyczną.
- Dla mnie było to wtedy dość szokujące i poznałem tę twardą stronę filmu. Musiałem pokonać wstyd. Zagrałem ją z Karoliną Rosińską i teraz myślę, że wyszła nam ładna scena...
Paweł Deląg nigdy nie zapomni też dnia, kiedy miał przed kamerami profesjonalnie poprowadzić orkiestrę symfoniczną.
- Mój bohater napisał utwór na cześć swojego ojca i chciał go zagrać w rocznicę jego śmierci. Przygotowałem się solidnie, miałem wyćwiczony nawet taki ruch i w pełnej powadze stanąłem przed orkiestrą symfoniczną węgierskiego radia. Gramy i w pewnym momencie zerknąłem na kapelmistrza, który płakał ze śmiechu na mój widok (śmiech).
Serialowemu Łukaszowi niestety od jakiegoś czasu nie jest do śmiechu. Ciągłe kłótnie z Natalią, nieporozumienia ze Zwoleńskimi i wciąć knująca za jego plecami Celina... Jak potoczą się dalsze losy Halickiego? Odpowiedź tylko w kolejnych odcinkach serialu...