Jan Hencz urodził się w Łodzi. Był absolwentem krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Jego kariera filmowa zaczęła się w 1980 roku, gdy zadebiutował w roli redaktora Romanowskiego w filmie "Ćma". Od tego czasu mogliśmy go oglądać w 60 rolach filmowych i telewizyjnych. Przykuwał uwagę nawet w kreacjach drugoplanowych. Wprawne oko mogło go wypatrzyć m. in. w takich produkcjach jak: "Austeria", "Popiełuszko. Wolność jest w nas", "Magda M.", "Odwróceni", "Plebania", "Na dobre i na złe”, „Mała Moskwa”. Pojawił się także u Davida Lyncha w filmie "Inland Empire".
W "Barwach Szczęścia" Jan Hencz grał Fryderyka Struzika, niezwykle uczynnego sąsiada, ciepłego i kochającego ojca Marii Pyrki i dziadka piątki niepokornych wnucząt. Właśnie dzięki tej roli podbił serca widzów! Jego serdeczny uśmiech i pogoda ducha wprawiały widzów w dobry nastrój.
Był też wybitnym aktorem teatralnym. Od roku 1979 należał do zespołu łódzkiego Teatru im. Jaracza. Jego role na scenie "Jaracza" to m. in. Pathelin w "Mistrzu Piotrze Pathelinie", Cyd w "Cydzie" P. Corneillea, Baron Szakali w "Sonacie Belzebuba" Witkacego, profesor Pimko w "Ferdydurke" W. Gombrowicza... Ostatnią kreacją aktora w łódzkim teatrze był Meir w "Dybuku" Szymona Anskiego.
Jaki był świat w oczach pana Jana?
- Większość ludzi żyje szaro, smutno, biednie. Do tego czasy nie nastrajają najlepiej: wojny, zagrożenie terroryzmem. Jak się patrzy na świat zbyt poważnie, to jest niedobrze. Śmieje się z siebie i z innych, ale bez złośliwości - powiedział aktor w wywiadzie dla łódzkiej "Gazety Wyborczej".
Dlatego dewizę życiową miał prostą i jakże prawdziwą:
- Moje motto to: "Kochaj siebie i innych, choćby byli dalecy od twojego ideału człowieka". Mam taką naturę, że staram się przedstawiać rzeczywistość sobie i innym w jaśniejszych barwach. Nie obracam życia w żart, tylko chcę tworzyć wokół siebie wesołą atmosferę. To nie zmienia faktu, że jestem poważny.
Dziękujemy za wszystkie jasne barwy, którymi nas obdarował.