Specjalizowałby się w patologii więzi rodzinnych. Krzysztof Kiersznowski, spełniając marzenie mamy, skończył jednak szkołę teatralną. Ale czasów studenckich nie wspomina jako najszczęśliwszego okresu w życiu.
- Byłem strasznie spięty. Ze stresu pewnie w ogóle się wtedy nie odzywałem. Cierpiałem katusze. Nie chciałem być aktorem - wspomina gwiazdor "Barw szczęścia".
Potem przyszły sukcesy, fama aktora charakterystycznego. Choć jak sam twierdzi, w niektórych filmach wystąpił, bo szukano nagłego zastępstwa. Ktoś nie mógł, ktoś zrezygnował. I padło na niego.
- Przypadkiem znalazłem się w obsadzie "Statystów" Michała Kwiecińskiego. I dostałem nagrodę za rolę drugoplanową na festiwalu w Gdyni.
W życiu nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Szczęściem można nazwać to, gdy nieplanowane przez nas przedsięwzięcia zakończą się sukcesem. Bohater Krzysztofa Kiersznowskiego - Stefan - również stanął przed sytuacją, której nigdy by się nie spodziewał. Czy uda mu się wyjść obronną ręką z żalu i smutku po śmierci ukochanej żony? Odpowiedź w kolejnych odcinkach "Barw szczęścia"..